Czas na Kol Nidrei
Posłuchaj, zaczęli dąć w szofary. Prastarym zwyczajem
rosną źrenice i ciarki na grzbietach. Gdy nadchodzi kobieta,
spuść wzrok, miewa niekoszerne uda i usta. W biuście falują grzechy.
rosną źrenice i ciarki na grzbietach. Gdy nadchodzi kobieta,
spuść wzrok, miewa niekoszerne uda i usta. W biuście falują grzechy.
Będą wołać - diaspory łączcie się i wydajcie plony. W skażonych
ciałach urodzą się obawy, z koślawych ścieżek wyjdą węże.
I coraz ciężej będzie na ramionach, ale ona udźwignie,
bo nie wierzy w duszpasterzy i świąteczne nagonki.
Nie zastąpi karmy głową zwierząt, a nierząd nie w niej,
ale w żądnych złota iskariotach. W górze otwarte księgi,
przysięgnij, że nie chcesz żadnej rzeczy która jego jest.
Wśród klęsk i zwycięstw - wybór jest jeden. Starym credo
się podpierasz, maczasz jabłko w miodzie. Na co dzień
kąpiel w mykwie zmywa prawdę i krew. W dole śmiech,
kwef dla niepoznaki, a łaski znikąd. Dzikość.
ciałach urodzą się obawy, z koślawych ścieżek wyjdą węże.
I coraz ciężej będzie na ramionach, ale ona udźwignie,
bo nie wierzy w duszpasterzy i świąteczne nagonki.
Nie zastąpi karmy głową zwierząt, a nierząd nie w niej,
ale w żądnych złota iskariotach. W górze otwarte księgi,
przysięgnij, że nie chcesz żadnej rzeczy która jego jest.
Wśród klęsk i zwycięstw - wybór jest jeden. Starym credo
się podpierasz, maczasz jabłko w miodzie. Na co dzień
kąpiel w mykwie zmywa prawdę i krew. W dole śmiech,
kwef dla niepoznaki, a łaski znikąd. Dzikość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz