niedziela, 4 sierpnia 2019

pierwsza dekada sierpnia



wszystko ciężkie i lepkie od soku
pomiędzy piersiami gorąca kropla potu
w myślach sieję zgorszenie na niepodatny
grunt
to ciałko żółte które wychodzi ze mnie
nie trzaskając drzwiami
a po twarzy

jeszcze próbuję językiem przylgnąć do nieba
lecz wycina mi numer i zamarzam
z gradem
ktoś przetacza mi formalinę ze wszystkich wierszy
które spełzły na niczym
nie uwierzysz
  smutne komety rozplatają warkocze
wieczorem puszczają się z byle
dymem

szczęść zmorze



co na cielesnym głodzie wytrzymuje bez acedii,
bezboleśnie przyjmuje niebyt, a u źródła oka pielęgnuje szramę.
tej, co karmi się wiarą w anomalne zjawiska mentalne.
(we mnie tylko zwierzę, które jadło z ręki  – zwija się  i skomli
nocą).
ciemność podchodzi pod nogi i podgryza od łydek po piersi,
mam gorszące marzenia,  w pamięci obraz fuseliego.
odruchowo dotykam się skroni, a tam  żadnego śladu po kuli.
tej nocy śnił mi się Woody Allen, powiedział:

głupia, przecież umierasz już od połowy filmu
na oku zimnej kamery. rekwizyty świadkiem.

odczarowanie wiosny

wiosna znowu mnie namawia żebym uwierzyła w życie po śmierci będzie nieskończenie wiele czasu na wiarę większą niż świadectwa rozczarowani...