środa, 25 lutego 2015
zachwiane obyczaje
chwilowo zamieszkuję w świętokrzyskim,
postkomunistycznym. bloku, radz, jak kraj rad
- cztery pietra, cztery ręce, za ścianami uszy
za uszami pejsy i dach. au, widać niebo,
zbliża się burza. z ruskich filmów
księżyc zahacza o komin, umiera
na kaca. jakaś podstarzała dziwka
z opadniętymi pośladkami w legginsach
szuka. kto wie czego? poklasku? klaps
w dupę, koniec sceny. siada rozkrakiem,
przy domofonie zapomina kodu dostępu
do klatki, do siebie. nie ma powrotu.
niedziela, 8 lutego 2015
zejście do skłonu
było strome. wzgórze,
z którego leciałam na łeb
i szyję kochanka.
przegryzałam książką. czas?
z którego leciałam na łeb
i szyję kochanka.
przegryzałam książką. czas?
jego nie było, do dziś nie ma
wolnego stolika. też mi się zachciało.
miejsca są wrażliwe na odjazdy,
w których dotąd pełno muzyki
wolnego stolika. też mi się zachciało.
miejsca są wrażliwe na odjazdy,
w których dotąd pełno muzyki
na stacjach.
ludzie myslą, że pociąg do snu
to prawda. jestem cholernie przytomna,
nie odwracam się, nie mrugam
nawet wtedy, kiedy mnie wywożą
to prawda. jestem cholernie przytomna,
nie odwracam się, nie mrugam
nawet wtedy, kiedy mnie wywożą
nogami do wiersza.
burżuazja bez uroku
bawię się w dyskrecję, rzucam
urokiem - niech się potoczy
pod nogi etykiety. kilka trzepotów rzęs
w stronę buñuela. niedyskretne puszczenie oczka
zachęci go do obiadu. nienaganna gra.
nie dopuszczam do tremy podczas brania do ust
pożywienia. jest dużo
głodnych oczu. więcej niż żołądków.
udaję, że mylę sztućce, przechytrzam reżysera
i śnimy we śnie. wydarza się więcej niż
w ogrodzie. można zaspokoić żądze
i szybko opuścić sukienkę,
zmienić scenę, kochanka, maniery.
obudzić się. z uśmiechem
wyjść z kina i wystrzelać
współtowarzyszy obiadu.
wtorek, 3 lutego 2015
dreszcze
staję twarzą w twarz z zimnem, dobrze mi
tak. mam oszroniony uśmiech.
między nogami - szadź znika. na samą myśl
o spadających soplach, tnę. powoli,
żebyś się przyzwyczaił do mrozu
na szybach. we mnie pełno martwych
kwiatów. mówiłam, nigdy nie przynoś
wody w ustach zanim się nie staniesz
stalaktytem. nazwałam cię i łapię
za gardło i na gorącym uczynku
parujesz. pomiędzy palcami zaglądam
w przerębel. powoli zakładam przynętę
ostrym wzrokiem.
nakłuwam nową rybę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
odczarowanie wiosny
wiosna znowu mnie namawia żebym uwierzyła w życie po śmierci będzie nieskończenie wiele czasu na wiarę większą niż świadectwa rozczarowani...
-
opowiedzmy ziemi, co wiemy o miłości, zanim nas pochłonie na zawsze. jak przy każdym przylgnięciu, wyrównujemy bieg krwi, odrywamy ciał...
-
koszerna długość włosa "Il y a une chose plus terrible que la calomnie, c'est la vérité". - Talleyrand babka mówi, ż...
-
spójrz, w oknach wiszą już ostatnie staruszki, z namaszczeniem niańczą kwiaty w doniczkach, jakby były w nich jeszcze widoki na lepsze ...