żadnych rozliczeń,
niczego. nie żałuję za grzechy,
nie obiecuję poprawy.
nie rzucę palenia, przyjaciół, siebie
przez okno. mogę kamieniem
w wodę, wrogom w zęby.
jestem dobra
w rzucaniu okiem. mrugam
do wierszy, bez zmian. żaden nowy
rok nie wejdzie we mnie z butami,
nie otworzy ramion. byle kto
nie zastrzeli fajerwerkiem.
nie moja wina,
nie moja wina,
nie moja
bardzo wielka wina.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
czwartek, 25 grudnia 2014
przemówienie pod tytułem: s'accabbau
jest dwudziesty czwarty ostatniego miesiąca
ze mną gorzej niż zawsze
dokładnie o północy zaczynam
ze mną gorzej niż zawsze
dokładnie o północy zaczynam
jezus się rodzi
po raz dwutysięczny czternasty
świat zwariował na moich oczach
maria rodzi dziecko
w normalnych warunkach
świat zwariował na moich oczach
maria rodzi dziecko
w normalnych warunkach
nie ma baranka
nie ma siana
nie ma trzech króli
nie ma siana
nie ma trzech króli
na litość boską
są tylko moje ręce
więc je cofam
więc je cofam
o te wszystkie lata
żeby oszczędzić matce nieszczęścia
zrobię dużo
zrobię dużo
więcej
nie zawiążę pępowiny
nie zapalę gwiazdy
nie zapalę gwiazdy
poniedziałek, 15 grudnia 2014
grudzień. odrodzenie wiosny.
zaczynam pękać. zimne na ustach odpada,
gdy otwieram oczy i nabieram czucia.
lubię być wilgotna, więc zalewam
instant.
gdy otwieram oczy i nabieram czucia.
lubię być wilgotna, więc zalewam
instant.
niedziela, 14 grudnia 2014
lecę
mam miejsce
cztedziesci cztery
prawie jak greta na ręce
brakuje mi kilku zer i jedynki
wyrwanej z kontekstu
bilety kupione online
i z wlasnej woli
przestaje być wandą
bo kocham niemca
schnell
schnell
schnell
przyrzeknij że się nie stłuczesz
na kwaśne jabłko
zasługuje tylko gebhardt
pozbawił mnie ciotek
przesadnie ukręcał łeb
niearyjskim macicom
sobota, 13 grudnia 2014
rozpięte pasy przed lądowaniem. zasłonięcie luster
niektórym przyjaciołom rosną skrzydła. zbyt małe, żeby pofrunęli,
a jednak. grawitacja, to kurewska siła. przyciąga nawet, gdy machamy
rękami. więc staje się 'bang bang', i kto by pomyślał, że piosenka
z kill billa stanie się zakończeniem? córka sinatry nie mogła przewidzieć
a jednak. grawitacja, to kurewska siła. przyciąga nawet, gdy machamy
rękami. więc staje się 'bang bang', i kto by pomyślał, że piosenka
z kill billa stanie się zakończeniem? córka sinatry nie mogła przewidzieć
takiego upadku. przebaczyć się nie da, że muszę stać przy łóżku
w prosektorium. jest zimno, a ja taka chora na siedem boleści,
chociaż tyle razy widziałam obcych nieboszczyków i wagi
nie przyjmowałam, zwłaszcza do sinych twarzy.
w prosektorium. jest zimno, a ja taka chora na siedem boleści,
chociaż tyle razy widziałam obcych nieboszczyków i wagi
nie przyjmowałam, zwłaszcza do sinych twarzy.
uspokajam twoją matkę, że może tak lepiej i inne duperele,
które wmawiali mi na studiach. kurwa, przecież nikt nie studiuje
nagłych odlotów z vincennes. udaję, że jestem na pogrzebie komedianta,
jedyne, co mi zostało, to zaśpiewanie the sound of silence.
które wmawiali mi na studiach. kurwa, przecież nikt nie studiuje
nagłych odlotów z vincennes. udaję, że jestem na pogrzebie komedianta,
jedyne, co mi zostało, to zaśpiewanie the sound of silence.
fot własna, by Samuel Tissier Bang Bang, The sound of silence
wiersz bez sarkastycznej puenty z kuferka
zachorowałam. stałam się miłośniczką mężczyzn do czasu
wyzdrowienia. zostało niewiele leków, więc się zamieniam
w zegar mechaniczny i zaczynam wahać. oscyluję na krawędzi
rozsądku. nigdy nie za wiele we mnie chęci drogiego spożywania
w hotel crayon. w bród, w przód i tył, aż do wyniesienia
homara lub na noszach arabskiej księżniczki. pieprzona alergia
na altruizm robi za antidotum. no więc co? niech podadzą. nonszalancję,
mam we krwi. tyle arogancji nie zniesie żadna burżuazja. świata
coraz mniej, a mężczyzn więcej. nie mieszczą się na srebrnych widelcach,
ani na salonach. ich we mnie i tak nie ma. dostaję gorączki krwotocznej
i wcale nie umieram z tęsknoty. przecież w nich jestem i podgryzam
pain perdu. zastrzegam numery, wpisuję na czarną listę. abonentów
jest zbyt wielu w gotowości, z komórką w ręce, a połączenie ze mną drogie,
zwłaszcza lotnicze. więc znowu pełny odlot, tracę i wyrzucam
tabletki. 'poezja lub miłość - to dwie rówieśnice'*. na obie się choruje.
*Emily Dickinson
fot. by Samuel Tissier
piątek, 12 grudnia 2014
afinacja z życia wzięta
odkąd nie żyję, straciłam czucie. na gesty
i błagalne spojrzenia - reaguję zimnem
na ustach. rozsiewam zmarzlinę w miejsce pragnień,
żeby mnie nikt nie bolał, żeby nikt nie przebił
i błagalne spojrzenia - reaguję zimnem
na ustach. rozsiewam zmarzlinę w miejsce pragnień,
żeby mnie nikt nie bolał, żeby nikt nie przebił
- staję się apatrydą, a więc nie należę
do miejsc, ani do ludzi. do żadnego z domów
nikt nie wniesie na rękach. nie posypie ryżem
nawet żebrak. widzi we mnie dno. przezroczyste
do miejsc, ani do ludzi. do żadnego z domów
nikt nie wniesie na rękach. nie posypie ryżem
nawet żebrak. widzi we mnie dno. przezroczyste
wnętrze zabarwia się nocą, staje się ciemność
prawie wiekuista, kiedy on tak, a ja nie.
wychodzę gdy zasypia, zostawiam mu ambrę,
jedyny zapach na który mnie stać. samotność.
prawie wiekuista, kiedy on tak, a ja nie.
wychodzę gdy zasypia, zostawiam mu ambrę,
jedyny zapach na który mnie stać. samotność.
ja, rok 2012 by S.Tissier
czwartek, 11 grudnia 2014
kabaret na troisième rêve
w snach jestem całkiem inna,
zupełnie z polski. nie wyrosłam chyba
jak chcieli. mnie zabrać
było ciężko, bo wszystkie ściany miały uszy,
jak w mieszkaniu wiery*. nastała ciemność,
raptem siedem lat po milenium
odeszła, ja od trzech małżeństw
i znowu czekam
na pierwsze. akordy kadisza ravela
mącą sen. przygodni impresario
pociągają mnie za język
i czarną sukienkę. mam długą
pamięć. o pielęgnacji cery i języka
wiera powtarza do rana;
wszystko rośnie w gardle jak francuskie ciasto,
zanim się obejrzysz, dopadnie cię
śmieszny medal od gloria artis,
przebiją języki szpilmanów.
kiedy usłyszysz tango notturno,
to wiedz, że to droga na pantin.
*Weronika Grynberg
plakat Wiera Gran
piątek, 5 grudnia 2014
moralność nie baśki. 'sandman'
baśka się nie pieprzy. uprawia seks, bo lubi
nieznajomym zaglądać prosto do kieszeni,
oraz w oczy też. okłamywać, to dewiza,
wiza, karta pobytu, przyszłość na jeden dzień,
nieznajomym zaglądać prosto do kieszeni,
oraz w oczy też. okłamywać, to dewiza,
wiza, karta pobytu, przyszłość na jeden dzień,
poniedziałek, 1 grudnia 2014
stacja metra. ocieplenie
niespodziewanie zaczynam kwitnąć. w grudniu
budzi się we mnie zapach, więc zmieniam barwy
na proste. w takich mogę się podobać.
najwyższy czas wyjść z cienia. na bonne nouvelle
z lampką le bosc'a. w dłoniach
rozniecam ogień, robi się gorąco
i staję się jednym z tych wierszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
odczarowanie wiosny
wiosna znowu mnie namawia żebym uwierzyła w życie po śmierci będzie nieskończenie wiele czasu na wiarę większą niż świadectwa rozczarowani...
-
opowiedzmy ziemi, co wiemy o miłości, zanim nas pochłonie na zawsze. jak przy każdym przylgnięciu, wyrównujemy bieg krwi, odrywamy ciał...
-
koszerna długość włosa "Il y a une chose plus terrible que la calomnie, c'est la vérité". - Talleyrand babka mówi, ż...
-
spójrz, w oknach wiszą już ostatnie staruszki, z namaszczeniem niańczą kwiaty w doniczkach, jakby były w nich jeszcze widoki na lepsze ...